|
STRASZNE HISTORIE
KINO
Czworo przyjaciół wybrało się do kina. Podczas seansu jedna z dziewczyn poczuła delikatne ukucie w rękę. Zaczęła się drapać. Na dłoni zobaczyła małe rozcięcie, trochę zakrwawione. Uznała, że to tylko zwykłe skaleczenie i nie przejmując się oglądała dalej film. Gdy seans się skończył dziewczyna wstała i zaczęła zakładać kurtkę. Jej chłopak zobaczył małą karteczkę przyczepioną do oparcia fotela. Odczepił ją i zdziwiony przeczytał: „Właśnie zaraziłaś się wirusem HIV”. Dziewczyna uznała to za głupi żart i nie przejęła się tym. Jednak dwa tygodnie później, gdy zrobiła sobie standardowe badanie krwi test wykazał obecność wirusa w organizmie. W fotelu, na którym siedziała dziewczyna była wbita igła od strzykawki brudna zakażoną krwią. Policja podobno odnotowała dużo takich przypadków w USA i Australii.
STARUSZKA
Młoda kobieta wraca do swojego samochodu po długich zakupach w jednym z Hipermarketów. Samochód jest zaparkowany na kilku poziomowym podziemnym parkingu. Gdy zbliża się do samochodu zauważa kogoś na tylnym siedzeniu. Zdziwiona uważnie sprawdza numer rejestracyjny. Wszystko się zgadza to jej samochód. Podchodzi bliżej na tylnym siedzeniu siedzi stara kobieta. Zdziwiona pyta się jej co ona robi w jej samochodzie. Staruszka opowiada, że robiła zakupy, ale źle się poczuła i wróciła do auta odpocząć. Samochód jej bliskich był tej samej marki i koloru i pomyliła go z autem dziewczyny. Staruszka prosi by kobieta zawiozła ją do szpitala bo cały czas źle się czuje. Dziewczyna zgadza się. Wsiada do samochodu, jednak jest bardzo zdenerwowana całą sytuacją i prosi staruszkę żeby wysiadła i pokierowała ją żeby mogła zawrócić. Stara kobieta wychodzi z samochodu. W tym momencie dziewczyna wciska gaz i odjeżdża jak najszybciej z parkingu. Zatrzymuje się dopiero pod posterunkiem policji. Funkcjonariusz po wysłuchaniu całej historii przeszukuje jej samochód. Ku zdziwieniu wszystkich pod tylnym siedzeniem znajduje siekierę.
CMENTARZ
W pewnym niewielkim miasteczku stał dawno opuszczony już cmentarz. Ludzie go nie odwiedzali, ponieważ twierdzili, że jest nawiedzony. Do miasteczka sprowadziła się rodzina z dwójką dzieci. Oni również usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to dorośli jedynie się z tego śmiali. Dzieci ogromnie przejęły się tą historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich dom leży niecałe 100m. od cmentarza, a z tylniego okna domu widać ten nawiedzony cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się na cmentarzu, ale dzieci owszem. Pewnego wieczoru rodzice dzieci postanowili wyjść na romantyczna kolację do restauracji za miastem. Dzieci zostały, więc same w domu. Koło 12.00 w nocy Mej i jej brat Jan usłyszeli śpiew kobiety. Wyjrzeli przez okno a na jednym z nagrobków siedziała kobieta w białej szacie i śpiewała. Niespodziewanie odwróciła się do dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Mej wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała biec do swojego pokoju. Gdy wchodziła na schody zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta sama kobieta, którą widziała z bratem przez okno. Wstała ona i podeszła do przerażonej dziewczynki. Położyła jej rękę na głowie poczym szybkim ruchem skręciła jej kark. Gdy chłopak poszedł szukać swojej siostry znalazł jej ciało na łóżku na ścianie pisało ludzką krwią "Niech rodzice lepiej uwierzą"
PRZEKLĘTY POCIĄG
Ta historia przydarzyła się naprawdę. Do dziś jej nie wyjaśniono. Moja przyjaciółka z wakacji, Ania, miała młodszą siostrę Karolinę. Karlina miała 10lat i pasjonowała się duchami, zdarzeniami paranormalnymi. Pewnego dnia Karolina wróciła przejęta do domu i zaczęła rozmawiać z Anią. Była podniecona i zdenerwowana. Mówiła, że dowiedziała się od koleżani, że ktokolwiek o pólnocy, z lustrem, świecą i świętym obrazkiem dwunastokrotnie wypowie słowa "krwawa may", zostanie porwany przez pociąg widmo i będzie w nim straszył już na zawszę... Anka zignorowała to z kpiącym uśmieszkiem. Następnego dnia rano w łóżku nie było Karoliny. Przerażona mama odkryła kołdrę i... jej oczom ukazała się spora kupka jakby popiołu złożona w kształt ciała... Karoliny. Od tamtej pory nikt nie znalazł Karoliny, choć szukała jej policja nie tylko w rodzinnym mieście. Pewnego dnia Ania wkładała do pudełek rzeczy Karolinki. Płakała. Za książkami młodszej siostry znalazła fioletowy notesik z napisem Diary. Otworzyła i zaczęła przeglądać. Kaolina pisała tam o różnych rzeczach. O nudych urodzinach koleżanki, o otrzymanie niesprawiedliwej pały z matmy, o śmierci ukochanego psa i kupnie nowego... Ostatnia zapisana strona była na pół oderwana. Karolina napisała tam dokładnie to: "Trzeci stycznia 1999roku, 00:01 jest minuta po północy, wymówiłam tajemne słowa "Krwawa Mary" dokładnie tak, jak mówiła Aśka... I nic. Zastanawiam się, c" nie było dokończone. Ale na ostatniej stronie notesu róg był zagięty. Pod zagiętym rogiem bardzo cienką krececzką czegoś czerwonego był narysowany pociąg....
ROBOT PIES
Pewnego dnia mały Janek siedział na strychu i szperał w pudłach z pamiątkami. Nagle zobaczył małego pieska-robota. Wyglądał on strasznie miała wielkie oczy i ostre kły, ale Janek, jak to małe dzieci ciekawe, nie mógł się oprzeć i wziął go do ręki. W jednej chwili ślepia pieska zaczęły się mienic we wszystkich kolorach, a on usłyszał tylko dwa słowa: NAKARM MNIE, a potem znikł. Rodzina małego Janka szukała go długo, ale ciała nie odnaleziono. Po tym zdarzeniu rodzice Janka wyprowadzili sie z tamtad. Dom długo stał pusty, aż do pewnego momentyu, gdy wprowadziło się do niego małżeństwo z dzieckiem, małą Gosią. Gosia juz po kilku dniach znała wszystkie zakamarki domu oprócz jednego, STRYCHU. Więc postanoiła tam zajrzec. te miejce nie było wcale niezwykłe. Ale wzrok dziewczynki zatrzymał się na pewnej zabawce, był to piesek. Dziewczynka bez wahania podeszła i wzięła go na ręce. A wnet rozległo sie:NAKARM MNIE......
SAMARA
Pewnemu małżeństwu urodziło się śliczne dziecko... jednak ojciec nienawidził bachorów i kazał matce pod groźbą je zabić- wrzucić do studni. Matka się sprzeciwiała temu, dlatego ojciec małą Samarę sam postanowił zamordować w ten okrutny sposób... Dziewczynka żyła 7 dni. Przekazywała swoją historię każdemu, kto obejżał kasetę... Nie był to jednak zwykły film. Każdy kto ją obejżał natychmias po tym odbierał telefon..."Masz siedem dni"... Był to głos małej Samary. Wśród ludzi krążyła kaseta wideo zawierająca obrazy jak... z sennych koszmarów, których obejrzenie kończyło się telefonem zapowiadającym śmierć osoby oglądającej kasetę dokładnie w ciągu siedmiu dni... Pewna reporterka- Rachel Keller słyszała o tej historii, jednak była temu obojętna... do momentu. Któregoś dnia, dokładnie w tydzień po obejrzeniu kasety, czwórka nastolatków zginęła w tajemniczych okolicznościach... Wiedziona ciekawością, Rachel odnalazła kasetę i mimo świadomości konsekwencji postanowyła obejżeć film, który się na niej znajdował. Tak jak każdy, zaraz bo obejżeniu w słuchawce usłyszała gołos Samary...
DRWAL
Most położony w lesie wzbudzał u okolicznych mieszkańców grozę i niepokój. O ile chętnie chodzili do samego lasu by zbierać grzyby i słuchać śpiewu ptaków, miejsce ze starym mostem raczej omijali. Był on położony nad skałami, co dawało ciekawy widok, ale samo przebywanie na nim nie było zbyt bezpieczne. Miał on kilkaset lat, a deski na nim niebezpiecznie trzeszczały. Znajdował się nad bardzo głębokim urwiskiem, gdzie nie było widać dna. Nie dlatego jednak wzbudzał niepokój… Nazwany był Mostem Samobójców i to nie bez powodu. Już pięć osób zakończyło życie skacząc z niego do urwiska. Urwisko pod mostem było tak głębokie, że ciał samobójców nie można było wydobyć. Byli tacy mieszkańcy, którzy mówili, że ich dusze nie zaznały spokoju. U części ludzi myśl ta powodowała uczucie strachu i niepokoju, u niektórych jedynie uśmiech pobłażania i dogadywanie o głupich zabobonach. We wszystkich jednak wzbudzał strach widok ubrań i fragmentów ciał leżących na skałach… Okoliczny drwal przysięgał, że widział postać w lesie, podobnie babka-zielarka, ale nie byli traktowani poważnie.
MARTA
Marta 25-letnia dziewczyna z miasteczka, była osobą zamkniętą w sobie, żyjącą we własnym świecie. Miała już za sobą nieudaną próbę samobójczą, kiedy podcięła sobie żyły, ale jej chłopak Radek znalazł ją w ostatniej chwili. Od tej pory on i jej mama oraz przyjaciółka Marty, żyli w niepokoju, że dziewczyna znów sobie coś zrobi. Marta miała za sobą trudną przeszłość – jej ojciec popełnił samobójstwo skacząc właśnie z mostu… Zażywała za dużo tabletek nasennych, tak jakby chciała przespać swoje życie. Chodziła do pracy w okolicznej bibliotece, spotykała się z przyjaciółką i chłopakiem, była wtedy normalną, pogodną dziewczyną, ale tydzień później potrafiła wrócić z pracy i nie wstawać z łóżka cały weekend. Od pewnego czasu Marta wykazywała pewne ożywienie. Uśmiechała się tajemniczo, a w jej zielonych oczach pojawiały się iskierki, tak jakby coś planowała. Radek z niepokojem się pytał dziewczyny o co chodzi, jednak ona nie chciała mu nic powiedzieć. Pewnej nocy matka znów zaniepokojona, tknięta złymi przeczuciami, poszła do pokoju Marty i zobaczyła puste łóżko. Zadzwoniła szybko do Radka, po kwadransie przyjechał zdenerwowany. Chodzili wokół domu, wołali głośno, nikt jednak nie odpowiadał. W końcu Radek drżącym głosem zaproponował, że pojedzie na Most Samobójców. Matka nie chciała tam jechać, gdyż kojarzył się jej ze śmiercią męża. Radek zobaczył blisko mostu Martę, zobaczył jak jej długie brązowe włosy rozwiewały na wietrze. Zawołał ją, obróciła się i popatrzyła obojętnym wzrokiem. Zobaczył, że po moście w jej kierunku jedzie motor. Kierował nim wysoki mężczyzna. Radek podbiegł, chwycił Martę za rękę, ona się jednak wyrwała i podbiegła ku mężczyźnie na motorze. Mężczyzna stanął, zdjął kask, był blady, miał dziwnie puste zielone oczy, które wydały się dziwnie znajome. Nagle Radek zaczął krzyczeć, przypomniał sobie fotografię na kominku i uświadomił, że człowiek ten był zmarłym ojcem Marty. - Marta nie wsiadaj! On nie żyje! – krzyczał. Wtedy duch popatrzył na niego i uśmiechnął się szerokim, diabolicznym uśmiechem. Pojechał z Martą i wkrótce Radek zobaczył jak motor zjeżdża z urwiska, wraz z jego dziewczyną, która właśnie stała się szóstą ofiarą Mostu Samobójców.
PRZEKLĘTY OBRAZ
Rodzinka w składzie:mama,tata i 5 dzieci.Zamieszkali w pewnym domu. Ludzie mówili,ze w tym domu straszy.Oni wcale się tym nie przejęli.W domu nie było nic,prócz jednego obrazu.Próbowali go zdjąć wszystkimi sposobami-nie dało się.Wreszcie dali sobie spokój i zaczęli się rozpakkowywać.Co kilka nocy z obrazu spływała krew.W tym samym czasie,ktoś z rodziny umierał.W ten sposub dwoje dzieci-Natalia i Bartek.Oboje mieli po 13 lat.Gdy następnym razem obraz zaczą krwawić,Madzia szła do łazienki.Przechodziła koło obrazu.Obraz zwykle był czysty-nic nie było namalowane.Tym razem na obrazie był krwawy napis:NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE.Ale ciekawość zzarła Madzię.Obejrzała się za siebie i ... nic juz więcej nie zobaczyła.Ktoś raczej coś wbiło jej nóż kuchenny prosto w serce.Zwłoki Madzi przeniesiono do jej łózka.Następnego dnia rodzice zaczęli wierzyć w klątwe przeklętego obrazu.Postanowili się wyprowadzić z pozostałą dwujką dzieci-Anią i Patrykiem.Niestety dom spłoną.Nic nie ocalało.Jedynie przeklęty obraz wisiałw powietrzu jakby wisiał na niewidzialnej ścianie.Z jego ramki płyną strumień krwi.Na obrazie był krzywy,krwawy napis:ZEGNAJCIE ...
DAMA PIK
Dwie nastolatki były same w domu, więc postanowiły zagrać w karty. W pewnym momencie jedna z dziewczynek wyłożyła na stół damę pik. Wtedy usłyszały dzwonek do drzwi. Poszły otworzyć i ujrzały mężczyznę, który podawał się za instalatora gazu, więc bez namysłu wpuściły go do środka. Po pewnym czasie dziewczynka, która wyłożyła damę zobaczyła, że nieznajomy ma dziwne zęby. Domyśliła się, że mógł on być wilkołakiem. szybko wyszła z pomieszczenia i zaczęłe się zastanawiać, co zrobić. Niestety, kiedy już wróciła, było już za późno. Ciało jej koleżanki wisiało przybite do ściany, a krwią było napisane: Ocaliła cię dama.
krzyk...
Pewnego ciepłego dnia ja i moja mama pojechałyśmy pod namioty. Miał dojechać do nas tata . Kiedy dojechałyśmy rozłożyłyśmy namiot i rozpaliłyśmy ognisko. Usłyszałyśmy krzyk dziecka. Myślałam że to moja młodsza siostra przyjechała z tatą i próbują nas nastraszyć, ale to nie byli oni, bo zaraz przyjechali i znowu usłyszeliśmy ten krzyk. Mama powiedziała że to może ktoś przyjechał na wycieczke tak samo jak my. Nagle coś zaczeło krzyczeć zza krzaków. Ja także zaczełam krzyczeć i w pewnej chwili wyszła zza krzaków biała postać prawie bez nóg, z której ust wypływała czerwona krew. Zostawiliśmy wszystko w lesie, nawet samochód i uciekliśmy. Tata nigdy się po niego nie wrócił. Stało się to 12 lipca 2008 roku.
DUCH NA ROWERZE
Było upalne południe17 lipca 2003r. Kasia siedziała ze swoją przyjaciółką Kingą na łące i gadała z nią o chłopakach. Nagle zaczął wiać przeraźliwie zimny wiatr. Zrobiło im się chłodno, więc postanowiły iść do domu po jakieś bluzki. Gdy wstały, zorientowały się, że otacza ich strasznie gęsta mgła. Nie wiedziały, w którą stronę mają iść. Zostały więc tam, czekając aż mgła się trochę rozrzedzi. Po kilkunastu minutach dostrzegły wyłaniającego się z niej jakiegoś mężczyznę na rowerze. Pomyślały, że on wskarze im drogę do domu. Zaczęły iść w jego kierunku. W pewnej chwili Kinga zauważyła, że on trzyma w ręku zakrwawiony nóż, po czym powiedziała o tym swojej przyjaciółce. Rzuciły się do ucieczki. Im szybciej biegły, tym szybciej jechał ten mężczyzna. W pewnym momencie myślały, że już ich złapie, ale wbiegły w wysoką trawę, a tam ciężej było mu jechać. Udało im się znaleźć drogę i pognały do domu. Gdy opowiedziały tę historię mamie Kasi, ona powiedziała, że pięć lat temu, również 17 lipca na tej łące zginęły dwie dziewczyny, które zamordował nożem mężczyzna na rowerze. Pół roku później znaleziono go nieżywego w więzieniu. Prawdopodobnie popełnił samobójstwo. Miały wielkie szczęście, że udało im się uciec. A gdy by tak nie zdążyły...
|
|